Gigantyczna, burzowa chmura zbliżała
się do nas w przerażającym tempie, jednak mimo to łapaliśmy dalej. Deszcz
rozpadał się na dobre, ale oprócz dyskomfortu spowodowanego mokrymi sandałami,
nic mi nie przeszkadzało. W końcu zatrzymał się młody chłopak i podwiózł nas
kawałek. Rozmawiało nam się z nim tak dobrze, że na stacji benzynowej, gdzie
mieliśmy wysiąść, gawędziliśmy jeszcze jakieś 15 min o podróżowaniu autostopem
i innych sprawach.