Po
drugim noclegu we Lwowie, mieliśmy z Krzysiem niezły dylemat. Chcieliśmy
zobaczyć Odessę, ale miejsca w pociągach były wykupione na dwa tygodnie do
przodu, natomiast autostop mógł nam zająć zbyt wiele czasu, a ja w kolejnym tygodniu
musiałam wrócić do Polski, by rozliczyć się z praktyk. Po godzinnych
rozważaniach, w trakcie których pojawił się nawet pomysł, żeby zostawić to
wszystko i jechać w Bieszczady, ruszyliśmy na dworzec zdając się na los.