Przed
podróżą do nowego miejsca, mamy swoje wyobrażenia i oczekiwania. Bywa tak, że
naoglądamy się pięknych zdjęć i w naszej głowie rodzi się myśl – „muszę to
zobaczyć na własne oczy!”. W przypadku Malty czekało mnie sporo zaskoczeń związanych
nie tylko z oczekiwaniami wykreowanymi przez informacje z internetu, ale także
przez moją własną wyobraźnię.
Tak było chociażby z Blue
Grotto, o której przed wizytą wiedziałam tylko tyle, że zawodzi oczekiwania i
najlepiej do niej nie płynąć. Poza tym myślałam, że zobaczę zupełnie co innego.
Płacąc za bilet (8€) i schodząc do łódki, czułam się trochę jak w fabryce,
jedni wysiadali inni wsiadali, pan sternik nieco nas poganiał i ogólnie nie był
zbyt miły, a o pięciu jaskiniach, które zobaczyliśmy opowiadał jak automat.
Przyznam, że mimo to mi
się podobało, bo nie miałam konkretnych oczekiwań i nie spodziewałam się zbyt
wiele. Myślałam tylko, że woda będzie jednak nieco bardziej niebieska. Rejs
podczas którego przepływaliśmy pod wielkim łukiem skalnym i wpływaliśmy do Blue
Grotto i pobliskich jaskiń trwał około 25 minut.
Sami oceńcie, czy warto!
Fluoryzująca woda |
Ta skała ma na imię Słoń |
Sami oceńcie, czy warto!
Moja pomyłka sprawiła,
że płynąc tam, myślałam, że zobaczę zupełnie co innego, ponieważ dzień wcześniej
dostrzegłam przepiękną pocztówkę ze wskakującą do błękitnej wody postacią i
jakoś automatycznie skojarzyłam ją z Blue Grotto. Okazało się, że miejsce, o
którym myślałam nazywa się Dragonara Cave i następnego dnia udałyśmy się
właśnie tam.
Nie dojeżdża tam
autobus, więc z przystanku Ghadira ruszyłyśmy w godzinną drogę do miejscowości L - Armier. Okolica wydawała się opustoszała i zaniedbana, ale plaże były całkiem
sympatyczne. Znalazłam punkt wypożyczania kajaków i spytałam miłego starszego
pana o możliwość popłynięcia do Dragonary. Niestety tego dnia dość mocno wiało
i usłyszałam, że jeśli wpłyniemy do jaskini, fale mogą okazać się tak mocne, że
z niej nie wypłyniemy. Wtedy postanowiłam, że pójdziemy nad wielką dziurę z
wodą i zbadamy jej okolicę, aby zdecydować, czy istnieje inna droga do jej
wnętrza.
Okolica jest pokryta
ostrymi magmowymi skałami, a większość wybrzeża jest klifowa, więc wejście do
wody stanowi nie lada wyzwanie. Znalazłyśmy odpowiednie zejście mniej więcej
200 m od jaskini, więc postanowiłam przepłynąć tę odległość z maską i rurką.
Podróż w tamtą stronę
przebiegała nieco pod prąd, ale woda była na tyle odgrodzona od wiatru, że fale
nie stanowiły zagrożenia. Po drodze miałam też możliwość krótkiego odpoczynku
na skałach, z czego musiałam skorzystać dwa razy - najpierw by lepiej założyć
maskę, która trochę przeciekała, a gdy wracałam, by nieco się ogrzać.
Na miejscu nie byłam
sama, bo z góry patrzyło na mnie jakieś 5 osób, a w wodzie pływała już jedna dziewczyna.
Po kilku minutach ze skał do wody wskoczył też młody chłopak. Skorzystali z
możliwości, na którą ja bym się nie odważyła, a gdy wracałam, widziałam, jak
płyną w przeciwną stronę, która wymagała znacznie więcej energii, bo zmagali się
z dużymi falami i prądem opływającym skały.
Widziałam takiego cudaka "latającego" pod wodą - obstawiam, że to ślimak, ale wyglądał trochę jak nietoperz :P |
Orientacyjna trasa |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz