Pociąg był bardzo
nowoczesny, ale moim zdaniem za drogi - szkoda, że nie mają ulg studenckich.
Przejeżdżaliśmy przez bardzo ładne okolice nad morzem, z okien mogliśmy
podziwiać po jednej stronie góry, a po drugiej wybrzeże.
Do
Cambrils dotarliśmy koło 16:00. Mają tam ładny, duży parking dla tirów z mnóstwem polskich blach. Pan Zbyszek już na nas czekał. Trochę się nie dogadaliśmy, bo mieliśmy za mało kasy na
telefonach i na miejscu okazało się, że wcale nie musieliśmy się tak spieszyć,
bo nasz kierowca musiał jeszcze "dokręcić pauzę".
Cambrils jest uroczym
miasteczkiem wczasowym, więc po prysznicu i obiadku, ruszyliśmy zwiedzać. Na
chodnikach i ulicach było bardzo cicho i pusto. Siedliśmy sobie pod jakimś
wielkim drzewem, potem poszliśmy na plażę i pierwszy raz w 2011 roku weszłam
do morza, a po raz pierwszy w życiu zanurzyłam stopy w Morzu Śródziemnym. Woda
była lodowata.
Może nie widać, ale zdjęcie zostało zrobione na plaży |
Po drodze na parking,
mijaliśmy złożone trampoliny, lecz na pewnym rogu spotkałyśmy jedną rozłożoną.
Dzieciaki umieją się tam bawić - rozpracowały ją i zrobiły sobie darmową
imprezę. Oczywiście skorzystałyśmy z tego razem z Dominiką. Niestety nie mam stamtąd zdjęć, bo baterie się rozładowały. To był idealny koniec pobytu w
Hiszpanii. Około pierwszej w nocy ruszyliśmy do domu.
Podróż mijała leniwo i
trochę mnie zawiedli Dominika ze Sławkiem, bo ciągle spali, a widać było, że
Zbyszkowi też się nudzi. Starałam się dotrzymywać mu towarzystwa, ale ciężko mi
było przez cały czas nie spać. Trochę mu śpiewałyśmy z Dominiką do piosenek
Brathanków, a Sławek się lenił całą drogę. Jeśli o niego chodzi, to nie rozstaliśmy się w przyjaznej
atmosferze. Jeszcze mnie wkurzył w samochodzie, bo się bawił myjką ciśnieniową
i jak niedojrzały gnojek, dmuchnął mi nią w ucho.
Po trzech dniach jazdy,
zmęczeni i brudni wróciliśmy do domu. Zbyszek tak się do nas przywiązał, że po
wysadzeniu Sławka gdzieś przed Wrocławiem, dla mnie i Dominiki zmienił nieco
trasę by wysadzić nas jak najbliżej domu. Kochany facet, traktował
nas jak córki.
Po Dominikę przyjechał tata, a ja pojechałam na dwa dni do domu. Byłam tak pozytywnie naładowana, że od razu powiedziałam rodzicom, gdzie byłam. Doznałam szoku, bo mnie nie zwymyślali i nie powiedzieli, że jestem wariatką, czy że już nigdy nigdzie nie pojadę. Mama pogniewała się tylko za to, że ją okłamałam i w sumie się jej nie dziwię, ale i tak miałam małe restrykcje.
Dominika dostała potężny opieprz, jej babcia się rozpłakała, tata się do niej nie odzywał, a mama gadała przez 2 godziny, jakie to niebezpieczne. Wkurzające jest to, że nie mają bladego pojęcia o tym, jak się to odbywa, a mają najwięcej do powiedzenia. My w każdym razie zakochałyśmy się w autostopie i na pewno nie poprzestaniemy, póki będziemy miały zdrowie i wolny czas! To był początek wielkiej miłości.. do podróży.
KONIEC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz