Do Dubrownika podwiozła
nas pewna przewodniczka wyglądająca trochę jak facet. Aby dojść do starego
miasta, musieliśmy jeszcze pokonać spory kawałek drogi w dół. Schodziliśmy więc
po schodach starając się nie myśleć o tym, że aby wrócić z powrotem na tę
ulicę, by ruszyć w dalszą drogę, będziemy musieli nieźle się napocić..