Miałam jakieś takie
przeczucie, że dzisiaj się nie uda.. że w tym miejscu to nie przejdzie.. na
domiar złego wydawało mi się, że nie będzie warto płacić 9€ za wstęp. Niestety
wszystkie moje obawy się spełniły.
⇽Poprzedni wpis
⇽Poprzedni wpis
Kiedy byłam w
Cueva de los Verdes, podeszłam do okienka przy Jameos i spytałam, czy byłaby
możliwość zniżki, bo pracuję w Arrecife. Pan odpowiedział tylko, że nie ma
zniżek, więc odeszłam, bo do autobusu nie zostało już zbyt wiele czasu.. Chyba
dlatego miałam podejrzenia, że i tym razem historia się powtórzy.
O 10:40 wysiadłam w Punta
Mujeres, by po 40 minutach dotrzeć do Jameos. Jeśli nie ma się samochodu na
Lanzarote, dotarcie w niektóre miejsca może być kłopotliwe. Na szczęście lubię
chodzić, więc 4 km w jedną stronę z przystanku autobusowego nie
stanowiły dla mnie wyzwania. Co więcej, postanowiłam tego samego dnia pójść
jeszcze do Jardin de Cactus, czyli kolejne 12 km..
Przed wejściem do Jameos
zastałam kolejkę. Po 15 minutach rozmawiałam już z bileterem. Niestety moje
podejrzenia się sprawdziły – koleś nie chciał przymknąć oka na mój brak
hiszpańskiego dowodu osobistego, więc z bólem serca dałam mu 9€. Była to stanowczo zbyt
wysoka cena jak na to, co zastałam w środku.
Na początku przechodzi
się przez wielki tunel, pod którym w krystalicznie czystym jeziorze można
dojrzeć malutkie, białe kraby, które są tutejszym gatunkiem endemicznym. Potem
spotykamy turystów robiących sobie zdjęcia przy wielkiej lagunie, która aż się
prosi, żeby do niej wskoczyć.. co oczywiście jest niedozwolone.
Dalej, na górze wchodzimy
do muzeum „Casa de los volcanes” jednocześnie przenosząc się w czasie. Budynek powstał w 1987 r. i wydaje się, jakby od
tamtej pory czas stanął w miejscu, a w zasadzie jakby od tamtej pory nikt nie odnawiał tutejszej ekspozycji. Na ścianach zobaczyć można wypłowiałe, stare
zdjęcia i interaktywne prezentacje nasuwające na myśl system BIOS.. Nie wiem,
co twórcy chcą osiągnąć w ten sposób, ale ja byłam zawiedziona, bo za tę kasę chciałabym
doświadczyć czegoś „łał”..
Wyszłam stamtąd około
drugiej i wiedziałam, że będę się musiała śpieszyć, jeśli chcę wejść do ogrodu
kaktusów i wrócić do Arrecife autobusem o siedemnastej. Droga zajęła mi 2,5
godziny, z czego prawie połowa wiodła wzdłuż plaży.
W Jardin de cactus
bileterka zrozumiała moje położenie i dała mi bilet dla rezydentów za 1€ zamiast 4,5. Nie
miałam wiele czasu by napawać się widokiem pustynnej roślinności, ale 20 min
wystarczy by obejść wszystkie ścieżki, ponieważ ogród nie jest specjalnie duży.
Kolejny wpis będzie o najpiękniejszych plażach na Lanzarote ;) |
Solidne kaktus - cóż można powiedzieć. Ostatni jest moim faworytem! Pozdrawiam i czekam na relacje z dalszych podróży.
OdpowiedzUsuń