Jeden z moich ostatnich
dni wolnych postanowiłam wykorzystać na poszukiwanie naturalnych basenów. Do
ostatniego momentu nie wiedziałam, gdzie się udam, bo od znajomych dowiedziałam
się, że takie miejsca można odnaleźć zarówno na południu, jak i na północy
wyspy.
Ostatecznie zdjęcia
jednej z praktykantek przekonały mnie, żeby udać się w pobliże miejscowości
Playa Blanca. Z dworca autobusowego skierowałam swe kroki na północ, w stronę
opuszczonego hotelu oddalonego o jakieś 7 km. Budynek nie do końca jest pusty,
o czym świadczą prowizoryczne mieszkanka widoczne na pierwszym piętrze.
Bezdomni urządzili się tu całkiem nieźle. Ulokowali się w bardzo ładnej
scenerii, z widokiem na ocean, a od naturalnych basenów dzieli ich tylko 50 m.
Droga do naturalnych basenów |
Los Charcones zrobiły na
mnie ogromne wrażenie. Spodziewałam się, że będą mniejsze i mniej osłonięte od
oceanu. Tego dnia wiało wyjątkowo mocno, dlatego bałam się, że ruchy wody
uniemożliwią kąpiel, jednak zbiorniki są odgrodzone od otwartych wód solidną,
skalną barierą. Co jakiś czas któraś z większych fal rozbijała się z hukiem
tworząc wielki, biały pióropusz i zraszając okolicę małymi kropelkami, ale tafla
wody w basenach pozostawała niemal niewzruszona.
Po zejściu nieoznaczoną,
stromą drogą, nad wodą zobaczyłam kolesia w stringach i parę opalającą się
nago. Nieco dalej od nich znalazłam swój skrawek płaskiej skały i tam
zostawiłam rzeczy. Woda była tak czysta i piękna, że postanowiłam zaryzykować i
wejść do wody z aparatem, co do którego wodoodporności nie byłam pewna.
Wszystko skończyło się jednak idealnie, bo po raz pierwszy dała mi się
sfotografować najbardziej kolorowa ryba, którą do tej pory widziałam. Była
bardzo duża i przypominała papugę.
Po wyjściu z większego
basenu trochę zmarznięta po długim pływaniu, weszłam jeszcze do jednego z
mniejszych zbiorników, nie mającego połączenia z oceanem. Tam poczułam ulgę, bo
mogłam się trochę ogrzać. Potem wysuszyłam się na mojej skałce osłoniętej od
wiatru i zdrzemnęłam pół godzinki. O 16 nadszedł czas powrotu, jednak
postanowiłam wracać inną drogą niż przyszłam. Obrałam ścieżkę wzdłuż linii
brzegowej, na przejście której potrzebowałam dwa razy więcej czasu.
Po drodze widziałam w
dole skalistych urwisk i klifów jeszcze wiele podobnych basenów, a najbliżej
Playa Blanca natknęłam się na taki zbiornik przy latarni morskiej. Miejsca te
były jednymi z najpiękniejszych, jakie widziałam na wyspie. Podobały mi się dużo bardziej niż przepełnione turystami, płatne atrakcje. Jeśli więc będziecie kiedyś na Lanzarote - z całego serca polecam właśnie te miejsca!
Ostatni wpis dotyczący Lanzarote już w przyszłym tygodniu! Czeka was niespodzianka ;) |
Na koniec krótki filmik przedstawiający naturalne baseny na Lanzarote!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz