Malutka wyspa, na której nie ma asfaltowych dróg, spotyka się tylko rowery i samochody terenowe, a w dwóch miejscowościach żyje łącznie około 700 osób. Brzmi ciekawie? Dla mnie tak, dlatego już od dawna chciałam się tam udać. Czekałam tylko na dobrą pogodę.
Kolejny raz wybrałam się
z Anją – mamy podobne podejście – nie przeszkadza nam wczesna pobudka, czy
kilkugodzinne chodzenie. Dzień zapowiadał się idealnie, dlatego wsiadłyśmy w
pierwszy autobus i ruszyłyśmy do Órzoli, z której odpływają promy na oddaloną o
2 km Graciosę. Bilet w dwie strony to wydatek 20€. Podróż na Graciosę trwała 20
min, a z powrotem 35 min - prawdopodobnie za sprawą wiatru.
Po zejściu na ląd naszą uwagę zwróciło prawie puste miasteczko. Przy porcie kręciła się tylko grupka turystów przygotowujących się do nurkowania. Obrałyśmy trasę na północy wyspy, wiodącą przez dwie plaże. Początkowo na ścieżce minęłyśmy tylko pana jadącego kładem i wyprowadzającego psa, a krajobraz przypominał pustynię.
Na pierwszej plaży
zrobiłyśmy sobie nawzajem sesje zdjęciowe i ruszyłyśmy dalej, by po chwili
dotrzeć do przepięknych klifów i skalnych mostów stworzonych przez naturę
kilkanaście metrów nad poziomem oceanu. Nie mogłyśmy się oprzeć, by wspiąć się
na największy z nich i również uwiecznić to na fotografiach.
Baja de las Majapalomas |
Najlepsze miało dopiero
nastąpić - czekała na nas druga plaża,
przez wszystkich, których pytałam, uznawana za najpiękniejsze miejsce na
Graciosie. Woda miała niesamowity, turkusowy kolor i zapraszała, żeby się w niej
zanurzyć. Pomimo fal, spędziłyśmy tam
trochę czasu oglądając dno przez maskę do snorkowania. Nie dostrzegłyśmy jednak
żadnych ryb, wszędzie widząc tylko piasek, ale i tak było przyjemnie.
Piękno tego miejsca
przyciągnęło sporo osób – jedni przemierzali drogę rowerami, inni na piechotę.
Niektórzy wspinali się na pobliskie wulkany. Nam zabrakło na to siły i czasu.
Wróciłyśmy do miejscowości, z której odpływał prom i ostatnie pół godziny
spędziłyśmy na kolejnej plaży. Tym razem skaliste dno umożliwiło nam
podziwianie podwodnej fauny.
Opuszczając Graciosę
czułam niedosyt – chętnie wybrałabym się tam na dłużej, z plecakiem i namiotem.
Panuje tam bardzo spokojna atmosfera, a w niektórych miejscach można poczuć się
jak na bezludnej wyspie. Naturalny krajobraz i piękne plaże, to atuty
zdecydowanie przemawiające za pobytem w tym miejscu.
Piękne widoki. Ta dzikość i brak ludzi...genialne:)
OdpowiedzUsuńO tak! Piękne miejsce, gorąco polecam :)
Usuń