10.
lipca 2011 r.
Holandia, dzień 5. Właśnie leżę na plaży i patrzę w gwiazdy. Przed chwilą pływałam w
morzu. Jest zimne, północne, ale jestem szczęśliwa. Po prostu, po ludzku
szczęśliwa. Wiele się na to szczęście składa. Nie wiem co najbardziej.
Wczoraj
i przedwczoraj zwiedzaliśmy Amsterdam, praktycznie cały czas w nocy. Ciekawe
miasto, z roztańczonymi kamienicami, coffee shopami co kilka metrów i
przesławną dzielnicą czerwonych latarni. Wszędzie jeździliśmy do tej pory
stopem, no może z małym wyjątkiem, bo zapłaciliśmy za autobus do Noordwijk.
Właśnie tutaj teraz jesteśmy. Już myślałam, że nie dojedziemy, bo z Amsterdamu nikt
prawie nie wyjeżdżał, ale to „prawie” nas uratowało. W ogóle ciągle zdarzają
się cuda.
Cudem
udało nam się tu dotrzeć w trójkę (ja, Dominika i Marek), cudem ominęły nas
chmury burzowe w pierwszy dzień noclegu na plaży w Noordwijk i cudem nikt nas
stąd nie wygonił. Cudem nie okradli nas jak zostawiliśmy w Amsterdamie nasze
rzeczy w parku za krzakami.
Wiele
się wydarzyło i czuję, jakby minęło więcej czasu. Niczego nam nie brakuje, jest
cudownie, tylko za raz mi zacznie siadać bateria w laptopie.. więc może napiszę
znowu za jakiś czas, albo potem sobie zacznę przypominać i notować.. co mi
nigdy nie wychodzi w sumie..
Jest
z nami też dwóch kolegów, poznanych przez Internet, oczywiście przez Dominikę.
Jeden z nich – Marcin bardzo polubił się z Markiem i właśnie teraz gdzieś
zniknęli w drodze z Amsterdamu. Drugi - Kacper pojechał z nami. Znam go od dwóch dni
zaledwie, ale jak na razie sprawia wrażenie.. nie będę pisać, że faceta
idealnego, bo nie chcę wierzyć w to, że tacy naprawdę istnieją.
CDN.
Była to pierwsza część historii o podróży do Holandii i Chorwacji w lipcu 2011 r. zaczerpnięta z mojego autostopowego pamiętnika.
Była to pierwsza część historii o podróży do Holandii i Chorwacji w lipcu 2011 r. zaczerpnięta z mojego autostopowego pamiętnika.
Za tydzień coś więcej o Amsterdamie :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz