środa, 10 maja 2017

Europa Zachodnia: 12. Ucieczka z Genui


          Z nadzieją na złapanie WiFi udaliśmy się do McDonalda. Okazało się jednak, że potrzebne jest logowanie z numerem telefonu, a polskiego kierunkowego nie ma na liście.. poza tym restauracja była otwarta tylko do północy. Skierowaliśmy więc kroki w stronę dworca kolejowego, by spróbować się wydostać z tego strasznego miejsca. Znaleźliśmy spokojniejszą dzielnicę oddaloną o dwie stacje, a na miejscu zapytani o radę młodzi ludzie, wskazali nam pewną plażę.

⇽Poprzedni wpis

Zeszliśmy na nią po schodach jakieś 20 m w dół i rozłożyliśmy namiot na betonie. Strach pomyśleć, co by było, gdyby w nocy fale zabrały nas razem ze schronieniem w morską toń. Na szczęście woda była względnie spokojna, więc rano, nie całkiem wyspani, zebraliśmy dobytek i postanowiliśmy dać sobie jeszcze jeden dzień na łapanie stopa we Włoszech. W związku z nocną przygodą, nasze morale były raczej niskie.

Tu gdzie siedzimy wcześniej stał nasz namiot

Stwierdziliśmy, że jeśli nie będzie nam szło, to po prostu zawrócimy w stronę Szwajcarii, a potem pojedziemy do bawarskich zamków. Po trzech godzinach od wyjścia na drogę wylotową udało nam się dojechać tylko do oddalonego o dziesięć kilometrów Recco, więc wprowadziliśmy w życie plan B. 


Polskie okna takie międzynarodowe :)


Recco


Znaleźliśmy najbliższy wjazd na autostradę i od tego momentu podróż znów szła jak z płatka. Najpierw w okolice Mediolanu podwiózł nas ojciec z synem, a już po chwili mieliśmy następną podwózkę. Aż nie mogliśmy uwierzyć, kiedy siedząca w samochodzie para oznajmiła, że jadą na granicę szwajcarsko – niemiecką.




Byli to bardzo mili ludzi, ona z pochodzenia Amerykanka, on spędził w Stanach wiele lat, więc mogliśmy z nimi porozmawiać na każdy niemal temat. Częstowali nas ekologicznymi warzywami z plantacji działającej na zasadzie komuny, opowiadali o edukacji we Włoszech i w USA, o tym, że jadą po córkę do Niemiec, bo uczy się tam języka na letniej szkole, a także o swoim domu w Toskanii. Tę miłą przejażdżkę zakończyliśmy na stacji benzynowej, którą znaleźliśmy na mapie, podziękowaliśmy szczerze i rozeszliśmy się w swoje strony.

Ładne kwiatki


Nastał już wieczór, więc postanowiliśmy poszukać jakiegoś miejsca na namiot. Spanie w pobliskim lasku nie wydawało się być dobrym pomysłem, dlatego wybraliśmy niewielki parking w jego pobliżu i rozłożyliśmy tam nasz domek. Stwierdziliśmy, że zjemy na kolację coś ciepłego i z uporem przez kilka godzin próbowaliśmy wzniecić ogień. Walczyliśmy z przesiąkniętym wilgocią powietrzem i z równie wilgotnymi patykami, ale w końcu udało się.



Kliknij niżej, a poczytasz o Bawarii! :)


  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz