środa, 28 czerwca 2017

Malta: 4. Blue Grotto i Dragonara Cave


       Przed podróżą do nowego miejsca, mamy swoje wyobrażenia i oczekiwania. Bywa tak, że naoglądamy się pięknych zdjęć i w naszej głowie rodzi się myśl – „muszę to zobaczyć na własne oczy!”. W przypadku Malty czekało mnie sporo zaskoczeń związanych nie tylko z oczekiwaniami wykreowanymi przez informacje z internetu, ale także przez moją własną wyobraźnię.

⇽Poprzedni wpis




Tak było chociażby z Blue Grotto, o której przed wizytą wiedziałam tylko tyle, że zawodzi oczekiwania i najlepiej do niej nie płynąć. Poza tym myślałam, że zobaczę zupełnie co innego. Płacąc za bilet (8€) i schodząc do łódki, czułam się trochę jak w fabryce, jedni wysiadali inni wsiadali, pan sternik nieco nas poganiał i ogólnie nie był zbyt miły, a o pięciu jaskiniach, które zobaczyliśmy opowiadał jak automat.






Przyznam, że mimo to mi się podobało, bo nie miałam konkretnych oczekiwań i nie spodziewałam się zbyt wiele. Myślałam tylko, że woda będzie jednak nieco bardziej niebieska. Rejs podczas którego przepływaliśmy pod wielkim łukiem skalnym i wpływaliśmy do Blue Grotto i pobliskich jaskiń trwał około 25 minut.


Fluoryzująca woda





Ta skała ma na imię Słoń 

Sami oceńcie, czy warto!


Moja pomyłka sprawiła, że płynąc tam, myślałam, że zobaczę zupełnie co innego, ponieważ dzień wcześniej dostrzegłam przepiękną pocztówkę ze wskakującą do błękitnej wody postacią i jakoś automatycznie skojarzyłam ją z Blue Grotto. Okazało się, że miejsce, o którym myślałam nazywa się Dragonara Cave i następnego dnia udałyśmy się właśnie tam.




Nie dojeżdża tam autobus, więc z przystanku Ghadira ruszyłyśmy w godzinną drogę do miejscowości L - Armier. Okolica wydawała się opustoszała i zaniedbana, ale plaże były całkiem sympatyczne. Znalazłam punkt wypożyczania kajaków i spytałam miłego starszego pana o możliwość popłynięcia do Dragonary. Niestety tego dnia dość mocno wiało i usłyszałam, że jeśli wpłyniemy do jaskini, fale mogą okazać się tak mocne, że z niej nie wypłyniemy. Wtedy postanowiłam, że pójdziemy nad wielką dziurę z wodą i zbadamy jej okolicę, aby zdecydować, czy istnieje inna droga do jej wnętrza.





Okolica jest pokryta ostrymi magmowymi skałami, a większość wybrzeża jest klifowa, więc wejście do wody stanowi nie lada wyzwanie. Znalazłyśmy odpowiednie zejście mniej więcej 200 m od jaskini, więc postanowiłam przepłynąć tę odległość z maską i rurką.






Podróż w tamtą stronę przebiegała nieco pod prąd, ale woda była na tyle odgrodzona od wiatru, że fale nie stanowiły zagrożenia. Po drodze miałam też możliwość krótkiego odpoczynku na skałach, z czego musiałam skorzystać dwa razy - najpierw by lepiej założyć maskę, która trochę przeciekała, a gdy wracałam, by nieco się ogrzać.




Na miejscu nie byłam sama, bo z góry patrzyło na mnie jakieś 5 osób, a w wodzie pływała już jedna dziewczyna. Po kilku minutach ze skał do wody wskoczył też młody chłopak. Skorzystali z możliwości, na którą ja bym się nie odważyła, a gdy wracałam, widziałam, jak płyną w przeciwną stronę, która wymagała znacznie więcej energii, bo zmagali się z dużymi falami i prądem opływającym skały.





Widziałam takiego cudaka "latającego" pod wodą - obstawiam, że to ślimak, ale wyglądał trochę jak nietoperz :P
Orientacyjna trasa
Po odwiedzeniu obu tytułowych miejsc, bez wahania stwierdzam, że o wiele ciekawsza i emocjonująca jest wizyta w Dragonara Cave, szczególnie od środka. Oczywiście nie polecam tego każdemu i w każdych okolicznościach – musicie pamiętać o warunkach zewnętrznych i swoich możliwościach. Nie skaczcie też do tej dziury na główkę – to samobójstwo! Szczęśliwej podróży :)







Za tydzień pokażę wam najpiękniejsze maltańskie miasta ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz