środa, 4 maja 2016

Lanzarote: 2. Playa Blanca i mały trekking


      Pojechałam na południe wyspy, żeby zobaczyć El Golfo i Los Hervideros. Jednak chyba za słabo nacisnęłam przycisk stop w autobusie i nie zatrzymał się on na moim przystanku. Dojechałam w ten sposób do ostatniej stacji, czyli Playa Blanca..


Postanowiłam wykorzystać tę okazję, by zwiedzić miasteczko, a potem, w zależności od tego, która będzie godzina i jaka pogoda, wrócić do punktu, z którego miałam zacząć, albo pojechać z powrotem do Arrecife. Playa Blanca okazała się być miasteczkiem bardzo podobnym do Puerto del Carmen – ładnym i zadbanym, ale pełnym turystów. Pogoda nie była zbyt dobra, strasznie wiało, a niebo było zachmurzone, ale mimo tego postanowiłam wspiąć się na punkt widokowy, z którego widać pobliską Fuerteventurę. Atrakcyjność celu zwiększał fakt, że owym punktem był wulkan – Montaña Roja (Czerwona Góra). 


Playa Blanca

Plaża w Playa Blanca

Montaña Roja

Fuerteventura



Na górze strasznie wiało, co skończyło się źle dla mojego aparatu, który postawiłam na murku, chcąc wykorzystać samowyzwalacz. Pomimo tego, że murek był równy, a mój aparat jest dość ciężki, to spadł z wysokości około metra i nie jestem pewna, czy nie stracił wodoodporności. Nadal jednak robi dobre zdjęcia i na szczęście nic się nie stało z obiektywem.

Panorama miasta Playa Blanca
Wiatr we włosach! ;)
Kaldera wulkanu

Niedługo po południu zeszłam ze szczytu i postanowiłam jednak pojechać do miejsca, z którego miałam zacząć wędrówkę. Skróciłam jednak trasę i zamiast Golfo i Hervideros, zrobiłam sobie mały trekking po polu lawy, wcześniej zahaczając jeszcze o Salinas del Janubio, czyli Solarnię.

Salinas del Janubio

W czasie wycieczki czasami trudno było znaleźć ścieżkę na polu czarnych, wulkanicznych kamieni. W takich momentach niezastąpiona okazała się aplikacja MAPS.ME, którą bardzo polecam (darmowe mapy, które działają off line).


Nie zawsze kierunek był tak oczywisty



Podczas spaceru w otoczeniu suchorośli i czarnych magmowych formacji spotkały mnie dwie niespodzianki - jedna nawet całkiem smaczna ;) Okazało się, że jakimś cudem pośród kamieni wulkanicznych, wyrósł krzaczek pomidorków koktajlowych. Mojemu zdziwieniu nie było końca. Bardzo mnie to jednak ucieszyło i oczywiście nie omieszkałam ich spróbować – były bardzo słodkie.

Słodka niespodzianka


Dopiero pod koniec spaceru okazało się, że szłam po poligonie wojskowym (w tamtym czasie oczywiście nieużywanym)
Może ktoś się skusi na zakup magmowej działki? :)
Drugim zaskoczeniem były widoczne w niektórych wulkanicznych skałach zielone kryształy. Dowiedziałam się później, że to olivin – charakterystyczny dla Lanzarote minerał powstały w czasie erupcji lawy.. Na koniec wędrówki nareszcie pogoda się poprawiła, a ostatnie krajobrazy wynagrodziły mi cały trud wycieczki.


Olivin



Miejscowość Yaiza
Za tydzień relacja z Los Hervideros i El Golfo ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz