środa, 19 kwietnia 2017

Europa Zachodnia: 9. Wjazd do Włoch


          Już rano tego dnia zastanawialiśmy się, stojąc przed zamkniętymi drzwiami pewnego marketu, o co może chodzić. Nie podejrzewaliśmy, by we Francji święto Wniebowzięcia Marii Panny (15.08) było wolne od pracy, ale wszystko wskazywało na to, że Francuzi jakiś powód do świętowania jednak znaleźli. Po południu, w czasie poszukiwania jedzenia na horyzoncie zobaczyliśmy Lidla. Uważamy go za jeden z najtańszych sklepów we Francji, więc od razu zwróciliśmy kroki w jego stronę.

⇽Poprzedni wpis

On też okazał się nieczynny, więc cofnęliśmy się jakieś 500 m. Potrzebny prowiant kupiliśmy w końcu w Intermarche, które pozostawało otwarte. Najedzeni naleśnikami z budyniem ruszyliśmy w długą drogę na wylotówkę.

Postanowiliśmy kierować się w stronę Włoch i już nigdzie się po drodze nie zatrzymywać, by starczyło nam czasu na zwiedzanie Florencji i innych pięknych miast. Po wyjechaniu z Avignon udało nam się dojechać na stację benzynową na autostradzie. Tam przywitał nas piękny zachód Słońca i już wiedzieliśmy, że spędzimy w tym miejscu noc. Namiot rozbiliśmy niedaleko łazienki, ale nikt nam nie przeszkadzał.




Następnego dnia po południu byliśmy już na terenie włoskiej Ligurii, w nadmorskiej miejscowości Cervo. Zwiedziliśmy śliczny barokowy kościół i przeszliśmy pieszo na drugi koniec miasta w poszukiwaniu choćby małego pobocza. Nasze nadzieje zostały pogrzebane i zadowoliliśmy się skrawkiem słabo widocznego parkingu. Staliśmy tam kilkanaście minut bojąc się, że nic się nie zatrzyma, ale szczęście kolejny raz się do nas uśmiechnęło.


Kościół w Cervo


.. i wnętrze kościoła w Cervo



Zawróciła po nas para młodych ludzi i zawiozła nas kilka kilometrów dalej. Po drodze okazało się, że są oni w tym mieście jedynie po to, by załatwić jakąś sprawę, za chwilę wracają do Imperii, by się przebrać, a potem będą jechać jeszcze dalej w interesującym nas kierunku, na spotkanie ze znajomymi. Ci wspaniali ludzie zaproponowali nam, że możemy z nimi jechać, bo Imperię na prawdę warto zobaczyć, a potem odwiozą nas do Laigueglii.

Kościół w Imperii

.. i wnętrze kościoła w Imperii

Kolorowa Imperia..


..romantyczna Imperia
Przystaliśmy na ten pomysł, dzięki czemu mogliśmy zostawić plecaki w bagażniku i bez obciążenia przechadzać się uroczymi, kolorowymi uliczkami, a także podziwiać zachód słońca z punktu widokowego w pobliżu katedry. Czekając na naszych kierowców, spróbowaliśmy też włoskiej pizzy.

Nadal Imperia..


..i to też :)


Szczęście na talerzu
O umówionej godzinie wsiedliśmy do ich samochodu i ruszyliśmy w dalszą drogę. Powiedzieli nam, że podziwiają naszą odwagę i to, że tak im zaufaliśmy zostawiając u nich swoje rzeczy oraz przestrzegli nas przed innymi Włochami, bo jak się wyrazili - oni są wyjątkiem, a większość mieszkańców ich kraju oszukuje i powinniśmy być ostrożni. Ciekawe, że tak źle ocenili swój naród. Po drodze zatrzymaliśmy się przy punkcie widokowym, z którego widać było nocną panoramę wybrzeża.



Około jedenastej wysiedliśmy w spokojnej Laigueglii a oni pojechali do większego miasteczka. Zaczęliśmy się rozglądać za miejscem na namiot, co w tym górzystym miejscu przysporzyło nam problemów..

W kolejnych postach nadal będziemy przemierzać urocze włoskie wybrzeże



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz