środa, 5 kwietnia 2017

Europa Zachodnia: 7. Arles


          Spędziliśmy noc gdzieś na trasie w tak nieistotnym miejscu, że je zapomniałam. Prawdopodobnie były to jak zawsze, jakieś krzaki przy drodze lub parking. Ważniejsze jest to, że następnego dnia rano udało nam się wjechać do Arles.

⇽Poprzedni wpis



Najciekawszymi zabytkami, które można tam podziwiać są Koloseum i teatr rzymski. Obejrzeliśmy je z zewnątrz, bo bilety wstępu były dla nas stanowczo za drogie. Śliczne miasteczko mogliśmy podziwiać również z tarasu kościelnego na wzgórzu.






Musieliśmy zaopatrzyć się w zapasy wody, więc przyzwyczajeni do tego, że na południu krany miejskie są powszechne, znaleźliśmy jeden z nich na mapie. Okazało się, że ujęcie znajduje się na cmentarzu, więc skonsternowani na migi zapytaliśmy pani stróż o możliwość zaspokojenia pragnienia. Ta nie wyglądała na zaskoczoną i z uśmiechem pokiwała głową widząc naszą butelkę.


Miejsce to różniło się od polskich nekropolii, więc postanowiliśmy przejść się po nim przez chwilę. Dwie największe różnice stanowiły rodzaje ozdób pozostawionych na mogiłach. Zamiast zniczy, wszędzie stały piękne ceramiczne wiązanki, bukiety i kwiaty w doniczkach. Obok nich można było także zobaczyć upamiętniające rocznice śmierci kamienne tabliczki z wygrawerowanymi obrazkami. Najczęściej przedstawiały one pasje i zajęcia zmarłego, ale czasem symbolizowały też powód jego zgonu.





Na wylotówkę w stronę Avignon doszliśmy o piętnastej i byliśmy tak głodni, że urządziliśmy sobie grilla przy jakimś osiedlu. Strasznie wiało, co z jednej strony ułatwiało nam rozpalenie ognia, z drugiej jednak mogło być zagrożeniem dla siana, które suszyło się na trawie nieopodal. Nic takiego się na szczęście nie stało, więc czym prędzej zajęliśmy się jedzeniem naszej zupy z kuskusem. 


Kiedy już prawie kończyliśmy, obok nas zatrzymały się dwa samochody. Okazało się, że nie tylko my chcieliśmy wykorzystać to ocienione miejsce na krótki, popołudniowy odpoczynek, bo z pojazdów wyszła trójka mężczyzn z browarami. Byli przyjaźnie nastawieni, ale nie widziałam sensu w konwersacji z nimi dłuższej niż dwie minuty. Wyszliśmy na ulicę wiodącą w kierunku Avignon i już po chwili zabrała nas pewna miła dziewczyna.




W kolejnym wpisie nie zatańczymy na moście w Avignon, ale się pod jednym takim wykąpiemy :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz