środa, 27 września 2017

Holandia i Chorwacja: 10. Najlepsza podróż w życiu


      Po uzupełnieniu zapasów wody, czekała nas kolejna niespodzianka. Znaleźliśmy poletko z pomidorkami koktajlowymi i dużymi, zwykłymi pomidorami. Były niesamowicie słodkie – chyba po raz pierwszy jadłam tak słodkie pomidory. Kacper znalazł je dzień wcześniej i wmawiał nam, że widział mandarynki - z daleka faktycznie wydawały się bardziej pomarańczowe, niż były w rzeczywistości. Po tak owocnych łowach, wróciliśmy na plażę i zaczęliśmy się zbierać w dalszą drogę.

⇽Poprzedni wpis

Niespiesznie ruszyliśmy na peryferie miasteczka. Nie było duże, a wyjazd stanowiła jedna droga. Dotarliśmy do niej po około 20 minutach, ale nie był to komfortowy spacer, bo dźwigaliśmy na sobie plecaki. Poza tym, było gorąco jak każdego dnia, czyli około 27 stopni. Wreszcie wdrapaliśmy się na górkę i zaczęliśmy łapać stopa. Nie mieliśmy dużo roboty, bo przez godzinę, przejechało jakieś 6 samochodów. Perspektywy były marne i liczyliśmy się z kolejnym noclegiem w tym samym miejscu.

Na szczęście nasz wybawca znowu przejeżdżał - tym razem do Supetaru, więc zostawił nas na skrzyżowaniu z drogą na Bol. Niewiarygodne, że złapaliśmy kolejny raz tego samego kierowcę, chociaż biorąc pod uwagę, że ta miejscowość była naprawdę malutka, może nie było to znowu takie dziwne. Ucieszyliśmy się widząc go ponownie i on chyba też. Zostawił nas na skrzyżowaniu, a po przejściu kilkunastu metrów w stronę Bol, znaleźliśmy odpowiednią zatoczkę.

Samochodów było ciut więcej niż w ostatnim miejscu, ale jakoś niechętnie się zatrzymywały, więc kiedy słońce zaszło, zaczęłam jak zawsze wątpić, że coś nam się uda złapać. Ta noc miała mnie jednak wiele razy zaskoczyć. Najpierw, udało nam się z Dominiką po raz pierwszy, pojechać na pace ciężarówki. Pod rozgwieżdżonym niebem, troszkę przerażającymi serpentynami łamaliśmy przepisy drogowe. Było cudownie. Kacper siedział w kabinie, a my cieszyłyśmy się jak dzieci, że wiatr rozwiewa nam włosy. Było troszkę chłodno, ale i tak to była najlepsza podróż w moim życiu.

Pojechaliśmy na dziką plażę, o co poprosił Kacper i szczęśliwi zaczęliśmy szukać miejsca na nocleg. Kierowca dał nam namiary na swoją dziewczynę, pracującą w hotelu i powiedział, że jak będziemy czegoś potrzebować, to możemy się do niej zgłosić. Nie wiedzieliśmy, o co w sumie moglibyśmy prosić - przecież nie przenocowałaby nas za darmo, ani nic z tych rzeczy. Wysiadając z furgonetki natknęliśmy się na jakichś pijanych Chorwatów, ale na szczęście zbyliśmy ich i nie wpadli na głupi pomysł udania się za nami. Coś tam gadali do Kacpra, że fajnie ma z dwiema dziewczynami i takie tam - jak zawsze.

CDN.

Była to kolejna część historii o podróży do Holandii i Chorwacji w lipcu 2011 r. zaczerpnięta z mojego autostopowego pamiętnika.

W kolejnym wpisie opowiem o niezwykłej plaży i noclegu w jaskini :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz