środa, 6 września 2017

Holandia i Chorwacja: 7. Podróż na wyspę Brač


       Zgodnie z naszym planem, pojechaliśmy na miejsce wcześniejszego noclegu, żeby zabrać swoje rzeczy, potem wpakować się do autobusu, a następnie na prom. Prawie wszyscy, którzy mieli wsiąść, już wsiedli, a że nie mieliśmy biletów, spytaliśmy kontrolerów, czy możemy je nabyć na promie.. na bardzo dobre nam to wyszło, bo panowie wzięli kasę w łapę, i to wcale nie dużo, bo po około 15 kun, zamiast 32, jakie zapłacilibyśmy w okienku. Nawet się specjalnie nie kazali prosić, widać często praktykują tego rodzaju przekręty.. ah te Bałkany.

⇽Poprzedni wpis

Podróż trwała godzinę i była bardzo przyjemna. Rozgwieżdżone niebo, wiatr rozwiewający włosy, piwko, kolacja (bodajże chleb z dżemem), paluszki i relaks. Jak zawsze, rozmawialiśmy mało.. za mało, tak myślę, jak patrzę na to z perspektywy czasu. Ale nieważne, było czarująco. Dopłynęliśmy po zachodzie Słońca, nie pamiętam, która była dokładnie, ale na pewno po 22.00. I znowu mój sceptycyzm, a raczej pesymizm się nie sprawdził. 

Nie wierzyłam, że ktoś się zatrzyma, widząc w nocy 3 postacie z plecakami idące drogą.. a jednak. To nie miało być nasze ostatnie spotkanie z tym przemiłym człowiekiem. Jak zawsze, rozmawiał z nim Kacper, powiedział, że chcemy jechać gdziekolwiek, gdzie będzie plaża i morze. Jak się człowiek chce dogadać, to zrozumie, chociażby na migi.

Kierowca jechał akurat do miasteczka gdzie pracował, bardzo spokojnego, cichego, małego, ślicznego miasteczka, o nazwie Povlja, albo coś podobnego.. niestety nie mam pocztówek. Wysadził nas na dzikiej plaży, w pobliżu latarenki morskiej i wskazał drogę w kierunku morza. W nocy było tam trochę strasznie. Pięknie oczywiście też było. Księżyc znowu świecił z całych sił, a morze szumiało przecudnie. Na plaży jak zawsze kamienie, za nami mnóstwo trawy i krzaków. Które tu wybrać do spania?

Dylemat był niemały, bo zbierało się trochę chmur i wisiała nad nami groźba niespodzianki w nocy. Ja byłam za tym, żeby walnąć się na dość dużej trawie, nie całkiem wygodnej i nie całkiem równej, ale blisko i bez kombinowania przynajmniej. Postawiłam na swoim, położyliśmy się spać, ale za raz zaczęło kropić, więc przenieśliśmy się w pobliskie krzaczki. Nie był to do końca trafiony pomysł, ale przynajmniej nie zmokliśmy. Tylko delikatnie zajeżdżało ubikacją, którą ludzie widocznie wytyczyli sobie w tamtym miejscu. Ponadto mrówki weszły nam do jedzenia i zaczęły drążyć korytarze w chlebie, ale jakoś je stamtąd wytrząsnęłam przed śniadaniem.

Mieliśmy nad sobą tak gęsty baldachim z gałęzi, że nikomu nie chciało się zbyt wcześnie wstawać. Było przyjemnie chłodnawo w cieniu, więc zwlekliśmy się stamtąd dopiero koło 10.00.

CDN.

Była to kolejna część historii o podróży do Holandii i Chorwacji w lipcu 2011 r. zaczerpnięta z mojego autostopowego pamiętnika.
Spaliśmy mniej więcej tam i tam też spędzimy najbliższe dni ;)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz