środa, 20 września 2017

Holandia i Chorwacja: 9. Ognisko na plaży i nagły zwrot akcji

       Kiedy już znudziło nam się leżenie na rajskiej plaży i.. trochę zgłodnieliśmy, po południu zaczęliśmy się zbierać na miasto, żeby zobaczyć wreszcie, co tam jest ciekawego. Z rzeczy nas interesujących, okazały się być dwa sklepy, prysznic, mini centrum nurkowe dla Kacpra i pizzeria. Dominika znalazła kilka restauracji, kiedy chodziła wąskimi uliczkami szukając Internetu i ładowania dla laptopa.



Nie pamiętam dokładnie kiedy jedliśmy pizzę, ale była bardzo dobra i nawet nie za bardzo przepłacona jak to bywało do tej pory.. dziwne, ale w Chorwacji jadłam chyba najlepsze pizze do tej pory.. albo może byłam aż tak głodna? Nie wiem, ale ta z oliwkami, serem, pieczarkami i pomidorami była wspaniała. Po naładowaniu laptopa w łazience pizzerii i dostaniu jeszcze oczywiście ochrzanu za to, że o tym nie powiedzieliśmy, poszłyśmy z Dominiką na poszukiwanie Internetu.

Kacper miał o coś zapytać w punkcie nurkowania, chyba o najlepsze miejsca do oglądania krajobrazów podwodnych w okolicy. Ja jeszcze poszłam do sklepu, kupiłam kartofelki do upieczenia w popiele i szukałam Dominiki.. długo błądziłam po schodkach między domkami, było ciekawie i pięknie, ale już się zaczęłam denerwować powoli, bo zaczęło się ściemniać. 

Pochłonęły ją sprawy związane z uczelnią – niepotrzebnie pojechała, nie załatwiając tego wcześniej. Już nigdy nie możemy sobie na takie coś pozwolić, żeby jechać gdzieś zostawiając sprawy niezałatwione. To wiele komplikuje, a jak wieczorem siedziałyśmy na schodkach miedzy domami i mnie poinformowała, że za dwa dni chce wracać, to się zdenerwowałam. Mielibyśmy jeszcze dodatkowe dwa dni błogiego leżenia na rajskiej plaży, gdyby nie to, że nie pomyślała wcześniej.

Poszliśmy na plażę i zrobiliśmy ognisko, siedząc w zostawionym przez kogoś niedaleko pontonie i popijając winko. Zjedliśmy kartofelki z popiołu, podziwialiśmy gwiazdy i gadaliśmy. Powiedziałyśmy, że pojutrze chcemy zacząć wracać, więc Kacper zaczął się zastanawiać, czy wracać z nami, czy może zostać jeszcze parę dni w Chorwacji, dopóki nie będzie trzeba wracać na Woodstock. 

Potem postanowiliśmy spać w tym samym miejscu - czyli w pontonie. Miało być miękko i przytulnie, ale było bardziej ciasno, więc raczej się nie wyspałam. Rano zdecydowaliśmy, że wieczorem pojedziemy do miejscowości Bol – Kacper dowiedział się, że są tam najlepsze miejsca do nurkowania. Spędzimy tam dwie noce i spadamy do domu.. Niestety tak szybko.

Zanim wyszliśmy na ulicę, szukać szczęścia i jakiegoś samochodu, który by akurat wyjeżdżał z tej malutkiej miejscowości, to jeszcze przeszliśmy się pod prysznic, a potem na górkę po drugiej stronie miasta. Znaleźliśmy tam więcej, niż się spodziewaliśmy. Najpierw przechodząc obok jakiejś właśnie budowanej willi, niespodziewanie spotkaliśmy naszego wybawiciela, który kilka dni wcześniej przywiózł nas w środku nocy na plażę, na której nocowaliśmy ostatnie dwie noce i to również nie miało być nasze ostatnie spotkanie. 

Zapytał, czy nic nam nie potrzeba, więc poprosiliśmy go, żeby napełnił nam butelkę wodą z kranu. Nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy, że w Chorwacji można sobie nalewać wody bez wahania ze wszystkich kranów, nawet z prysznica na plaży, bo mają naprawdę dobre źródła, przynajmniej w tej części kraju, a na wyspy woda jest sprowadzana albo wodociągami dnem morskim, albo dowożona specjalnymi promami.

CDN.

Była to kolejna część historii o podróży do Holandii i Chorwacji w lipcu 2011 r. zaczerpnięta z mojego autostopowego pamiętnika.

Za tydzień opowiem o najwspanialszej podróży w moim życiu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz