środa, 30 sierpnia 2017

Holandia i Chorwacja: 6. Zwiedzanie Splitu


      Była 1:00 w nocy, kiedy musieliśmy zdecydować – iść po autostradzie do zjazdu, potem w kierunku centrum, albo na skróty, (jak nam się wydawało) przez ogrodzenie i w stronę morza. Wybraliśmy opcję drugą, w perspektywie mając możliwość noclegu po drodze, a potem dojechania komunikacją miejską. Jednak wyjście nr 1 postawiło na swoim, bo kiedy szliśmy wzdłuż ogrodzenia szukając dogodnego miejsca, by przejść na jego drugą stronę, doszliśmy do zjazdu.

⇽Poprzedni wpis

W każdym razie wyszło całkiem nie najgorzej - zobaczyliśmy dwóch gości gadających przy samochodzie - nasza szansa na kolejnego stopa. Okazali się całkiem spoko, chociaż byli zdziwieni, ze ktoś o tej godzinie w ogóle jest na drodze.. możliwe też, że byli troszkę przestraszeni. W każdym razie podeszłam do nich i wytłumaczyłam, że jesteśmy autostopowiczami i że próbujemy się dostać do Splitu, bo ktoś nas zostawił na drodze. Spojrzeli na siebie i kierowca zdecydował, że nam pomogą - lepiej znał angielski, niż jego kolega. Okazał się mieszkańcem Splitu - dobrze znał miasto i zabrał nas na jedną z nielicznych dzikich plaż.

Była dość kamienista i specyficzna – po głazach można było wejść do wody. Od razu skorzystałam. Kąpiel nago w Adriatyku zaliczona. Było bajecznie.. Księżyc świecił mocno i wszyscy się rozmarzyli. Kiedy znaleźliśmy miejsce do spania, Dominika powiedziała, że jej coś śmierdzi padliną. Rano okazało się, że ułożyliśmy się obok kamienia, na którym coś zdechło. We śnie nam to jednak nie przeszkadzało. Następnego dnia planowaliśmy zwiedzanie, a wieczorem znalezienie promu na którąś z wysepek.

Split bardzo nam się spodobał, nawet pomimo tego, że mieliśmy trochę do przejścia, żeby dostać się do centrum. Dopiero wieczorem znaleźliśmy odpowiedni autobus jadący z niedalekiego przystanku. 

Niestety zepsuł nam się jedyny aparat, a konkretnie zamókł Kacprowi już w Holandii, z powodu czego najbardziej ubolewała Dominika, ale jakoś przeżyliśmy - mamy pocztówki. Postanowiłyśmy, że na pewno jeszcze wrócimy do Chorwacji. Nie przypuszczałam, że to nastąpi tak szybko – już po miesiącu.
W związku z tym, że nie mieliśmy aparatu, wszystkie zdjęcia w tym wpisie pochodzą z kolejnej podróży, którą odbyłam zaledwie miesiąc później
Split

Wracając do chronologii.. niestety nie mogę pomóc sobie zdjęciami, jak już przed chwilą nadmieniłam, ale na szczęście w mojej pamięci układa się wszystko w dość spójną całość. Zwiedziliśmy Pałac Dioklecjana wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO, potem Dominika zajęła się szukaniem Internetu, bo miała przez cały pobyt w głowie tylko problem ze studiami. No niestety nie było to mądre, wyjeżdżać, z nieuporządkowanymi sprawami w Polsce. Z tego powodu, musieliśmy później zmienić plany.

Pałac Dioklecjana

Tak więc Dominika ślęczała na necie w parku, ja i Kacper robiliśmy zakupy, a potem on szukał sklepu z maskami do nurkowania. Napalił się strasznie i postanowił zrobić sobie prezent na urodziny – kupił sobie maskę i rurkę, chociaż w domu zostawił całkiem podobne.. a według mnie nawet lepsze, bo potem mi je dał. Maska i rurka to w Chorwacji faktycznie niesamowita frajda. Mają tu bardzo czystą wodę i ciekawe życie podwodne. Przekonałam się o tym w ciągu następnych dwóch dni.

CDN.

Była to kolejna część historii o podróży do Holandii i Chorwacji w lipcu 2011 r. zaczerpnięta z mojego autostopowego pamiętnika.



Za tydzień popłyniemy na przepiękną wyspę Brač

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz