Postanowiliśmy zobaczyć zamki z
zewnątrz, co nie było złą decyzją. Pierwszy z nich – Hohenschwangau o żółtych
murach położony jest nad jeziorem. Na początku pogoda nam nie sprzyjała i
oglądaliśmy budowlę w szarym świetle, jednak po zjedzeniu puszki chilli con
carne popijanej piwem króla Ludwika, słońce zaczęło nieśmiało przedzierać się
przez chmury. Wtedy ponownie obeszliśmy dziedziniec, a później ruszyliśmy w
kierunku Neuschwanstein, by sprawdzić, czy rzeczywiście wygląda tak bajkowo jak
na zdjęciach.
środa, 31 maja 2017
środa, 24 maja 2017
Europa Zachodnia: 13. Sielankowa Bawaria
Po kolacji przygotowanej z wielkim trudem, zbieraliśmy
się do spania obserwowani przez lisa, nie bojącego się mojej lampy błyskowej.
Noc minęła spokojnie, a rano pewien rybak zwrócił nam uwagę, że to nie camping.
Nasza obecność nie przeszkadzała mu jednak zbytnio. Było widać, że powiedział
to bardziej na zasadzie – uważajcie, bo może się ktoś przyczepić. Była już
dziewiąta, a słońce zaczęło rozgrzewać powietrze wewnątrz namiotu do granic
wytrzymałości, więc i tak musieliśmy się zbierać.
środa, 10 maja 2017
Europa Zachodnia: 12. Ucieczka z Genui
Z nadzieją na złapanie WiFi udaliśmy
się do McDonalda. Okazało się jednak, że potrzebne jest logowanie z numerem
telefonu, a polskiego kierunkowego nie ma na liście.. poza tym restauracja była
otwarta tylko do północy. Skierowaliśmy więc kroki w stronę dworca kolejowego, by
spróbować się wydostać z tego strasznego miejsca. Znaleźliśmy spokojniejszą
dzielnicę oddaloną o dwie stacje, a na miejscu zapytani o radę młodzi ludzie, wskazali nam pewną plażę.
środa, 3 maja 2017
Europa Zachodnia: 11. Genua
Moje obawy się
jednak nie sprawdziły, a namiot został tylko rano opruszony piaskiem,
prawdopodobnie przez jakiegoś pieska. Okazało się, że w ciągu dnia przychodzi
tam całkiem sporo ludzi ze swoimi czworonogami. To nam zupełnie nie
przeszkadzało i postanowiliśmy, że zostaniemy na plaży dopóki nam się nie
znudzi. Woda była przyjemnie ciepła, więc korzystaliśmy z jej uroków pływając i
robiąc zdjęcia. Gdzieś pośród skał ktoś zostawił styropianową, różową deskę z barbie,
więc pożyczyliśmy ją na chwilę i wiadomo – pływaliśmy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)