Do Chorwacji pojechałam z
Dominiką i Kacprem z tęsknoty za słońcem, dobrą pogodą i ciepłym morzem. Dostaliśmy,
czego chcieliśmy. Było cudownie i pięknie. Nie wiem, czy te słowa nie są
przypadkiem synonimami, ale tak właśnie tam było. I jeszcze gorąco. Przyjazd zajął nam 3,5 dnia, a nie jak się
spodziewaliśmy – 2, ale i tak było spoko. Przynajmniej ja się tego
spodziewałam. W trójkę zawsze jest ciut ciężej, a poza tym, Kacper mówiąc
szczerze, się opierdzielał.
⇽Poprzedni wpis
No i jeszcze była niedziela
w Austrii, podczas której zmarnowaliśmy z 5 godzin na parkingu - takie uroki
autostopu. Kacper przydawał się za to w samochodach, bo zawsze gadał z
kierowcami. Nam się nie spieszyło, żeby nawiązywać z nimi głębsze kontakty, co wynikało też z lenistwa. Poza tym, zauważyłam, że jeżeli w samochodzie, kiedy
jedziemy na stopa, jest osoba, która dobrze zna angielski, to zwykle pozostali się nie odzywają. Chyba chodzi też o wstyd, bo np. ja nie chciałam się błaźnić
moim kalekim angielskim, kiedy słyszałam, jak on mówi niemal płynnie i wie
zawsze co chce powiedzieć. Ja często muszę szukać w pamięci rożnych słów i
popełniam dużo błędów. Z kolei jeśli ktoś z moich towarzyszy robi ich jeszcze
więcej, to ja awansuje na pozycję tego, kto mówi najlepiej.
Chciałabym sobie
przypomnieć coś więcej z naszej drogi. W pamięci zapadło mi tylko kilka
szczegółów. Poniedziałek po beznadziejnej niedzieli, kiedy z Austrii
przejechaliśmy do Chorwacji. Szło nam idealnie. W Słowenii koło lotniska nie
czekaliśmy chyba nawet 10 min. Wziął nas młody chłopak, który zobaczył naszą
tabliczkę Croatia i sam do nas machnął. Jak się później okazało, jechał w
sprawach służbowych i musiał po drodze wziąć sprzęt geodezyjny i kolegę z
pracy. Dalej jechaliśmy w trójkę z tyłu z bagażami na kolanach.. nie pierwszy i
nie ostatni raz.
Potem już pamiętam tylko,
jak wziął nas ze stacji benzynowej taki Chorwat, który pytał się nas, czy nie
jesteśmy z mafii. Zatrzymał się jak się do niego uśmiechnęłam i mu pomachałam,
a miał już odjeżdżać. Najwidoczniej się zastanowił, i doszedł do właściwych wniosków.
Potem, nie wiem, czy to nie był ten sam, ale któryś gość w Chorwacji zapuścił
fantastyczną muzykę za namową Kacpra, chyba nawet z jego mp3, o ile dobrze
kojarzę, to ACDC. Jechaliśmy tak w nocy zasłuchani i zamyśleni.
Wysiedliśmy na
autostradzie w nocy, przy zjeździe na Split i od razu dała się odczuć wyższa niż
w Austrii temperatura. Było wręcz parno i gorąco. Ale cieszyło nas to - wreszcie wyschniemy, po mokrej i zimnej Holandii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz