Niecodziennych noclegów było całkiem sporo podczas moich autostopowych wojaży. Wiem, że dla niektórych spanie na ławce to chleb powszedni, ale nie każdy miał tak niesamowity widok po przebudzeniu, jak ja nad jeziorem w Lucernie. Łazienki też bywają schronieniem autostopowiczów, ale do tej jednej nocy w parkingowej toalecie mam wyjątkowy sentyment. Za to numer jeden na liście to lokacja iście niecodzienna, którą ciężko mi będzie kiedykolwiek przebić.
5. 24 godziny w łazience na parkingu
Wrzesień 2011, Austria
Czy
parkingowa toaleta może kojarzyć się z dobrą zabawą albo miejscem do spania?
Dla mnie utknięcie w takim miejscu w drodze do Chorwacji było momentem, w
którym zaczęłam inaczej patrzeć na publiczne ubikacje.
Padał
deszcz, ale mimo to próbowaliśmy łapać samochody przejeżdżające przez parking.
Kiedy po kilku godzinach uznaliśmy, że to nie ma sensu, zabunkrowaliśmy się w
największej ubikacji i.. graliśmy w karty na zadania. Humory mieliśmy tak
dobre, jakbyśmy dopiero co obalili flaszkę, więc każde z nas swoje zadanie
wykonywało przy akompaniamencie szczerego śmiechu. Ja musiałam udawać, że jestem
małpą i huśtałam się do góry nogami na drabince, która była w toalecie,
Dominika wyszła na zewnątrz naśladując ujeżdżanie konia, a nasz kompan musiał założyć
górę od bikini i chodzić jak na wybiegu. Oprócz tego zrobiliśmy sobie
dyskotekę, a każdą piosenkę głośno śpiewaliśmy.
Udało
nam się przetrwać noc, choć na kilku metrach kwadratowych spało się dość niewygodnie. Rano wstaliśmy jednak z uśmiechami na ustach i po kilku godzinach
udało nam się w mżawce złapać kolejną podwózkę.
Śniadanko |
4. Ławka nad jeziorem w Lucernie
Sierpień
2011, Szwajcaria
W
Szwajcarii poczuliśmy się na tyle bezpiecznie, że postanowiliśmy nie marnować
sił na długie szukanie odpowiedniego miejsca do spania. Tuż przy pięknym Jeziorze Czterech Kantonów wybraliśmy trzy wygodne ławki i na nich spędziliśmy noc. Obudziłam się
jako pierwsza i to co zobaczyłam, było jednym z najpiękniejszych widoków w moim
życiu. Różowe niebo przeglądało się w wielkiej tafli otoczonej ośnieżonymi
Alpami. Bajka.
3. Dach opuszczonego hotelu w Kupari
Sierpień
2015, Chorwacja
Był
to już kolejny nocleg na dachu, jednak miejsce ciut inne, bo trochę
przerażające i dzięki temu niezwykłe. Baliśmy się nie tylko powybijanych okien
i futryn, bo po ostatnim piętrze ktoś spacerował w środku nocy. Szczegóły
historii zostały opisane w tym wpisie.
2. Jaskinia przy plaży na wyspie Brać
Lipiec
2011, Chorwacja
Po
mokrym pożegnaniu z Holandią, opisanym pod pozycją 6., znaleźliśmy się w
Chorwacji. Dla mnie i Dominiki było to pierwsze zetknięcie z tym krajem, ale
Konrad wiedział, gdzie najlepiej się wybrać i co nam pokazać. Dostaliśmy się na
wyspę Brać i spędziliśmy kilka cudownych dni oglądając podwodny świat ze
sprzętem do snorkelingu, robiąc bransoletki z muszelek, opalając się, a nocami
podziwiając rozgwieżdżone niebo. W ogóle nie korzystaliśmy z namiotu, chociaż
mieliśmy go ze sobą.
Pewnej
nocy w pobliżu miejscowości Bol, udaliśmy się na północ w poszukiwaniu dzikiej
plaży. By dostać się do jednej takiej odgrodzonej skałkami, musieliśmy zanurzyć
stopy w wodzie i wtedy zaskoczył nas pewien fenomen. Poruszona woda świeciła.
Najpierw myślałam, że mi się wydaje, ale byłaby to chyba zbiorowa halucynacja.
To zjawisko widziałam później ponownie w Adriatyku, kiedy nocowałam na plaży w
2015 roku i postanowiłam popływać w świetle księżyca. Niestety mój aparat nie
dał rady uwiecznić małych iskierek mieniących się wtedy w wodzie, ale wszystkim
niedowiarkom polecam wybrać się tam i sprawdzić na własne oczy ;)
Mała
dzika plaża, którą znaleźliśmy była niezwykła. Spaliśmy pod nisko zawieszoną
półką skalną, która wyglądała jak jaskinia. Dla takiej przygody
przezwyciężyliśmy strach przed pożarciem przez pająki i inne insekty. Oprócz
kilku czerwonych plamek na skórze, wyszliśmy z tego cało. Drugiej nocy zaczęło
padać. Cała woda z lasu położonego nad naszą skałką znalazła ujście do morza w
korycie kończącym się.. nad naszymi głowami. Rozpryski z powstałego w ten
sposób wodospadu, sprawiły, że musieliśmy się kulić w naszej jaskini, a i to nie
ochroniło naszych śpiworów przed wodą. O tym miejscu pisałam już tutaj.
1. Nocleg pod łódką
Wrzesień
2011, Chorwacja
Noclegiem,
który ze względu na swą wyjątkowość przebija wszystkie, jest niewątpliwie ten
pod odwróconą łódką w Szybeniku. Po czterech
dniach od wyruszenia z Polski i długim postoju w Austrii opisanym na miejscu 5. tego rankingu, znaleźliśmy się wreszcie nad Adriatykiem. Przemierzając brzeg w
poszukiwaniu miejsca na nocleg, Dominika wpadła na szalony pomysł. Mnie się od
razu spodobał, ale naszego towarzysza musiałyśmy chwilę namawiać i zgodził się
dopiero, kiedy upewniłam się, że nie ma tam pająków.
Moją listę top10 stworzyłam biorąc pod uwagę miejsca, które najbardziej zapadły mi w pamięć, ale pozycji mogłoby tu być znacznie więcej. Kiedyś pisałam już o najgorszym noclegu pod ławkami altanki w Albanii i o nocy spędzonej przy fontannie w Barcelonie przed autostopowym Sylwestrem. Wiecie też już zapewne, że w Wiedniu naszym miejscem noclegowym stała się łazienka na stacji metra. Nigdy nie wspominałam jednak o plaży w Splicie, na której jakiś szczur budził nas w nocy pałaszując nasze chipsy i próbując dobrać się do chleba. Na barcelońskich wzgórzach sen przerwały mi dziki chodzące koło namiotu, a w Polsce już dwa razy obudził mnie borsuk. W Monaco byliśmy tak zmęczeni, że zasnęliśmy pod czyimś domem, za raz obok ogrodzenia, które dzieliło nas od chodnika. Zdarzyło mi się też spać w pontonie na plaży, na placu zabaw, a nawet na Morskich Organach w Zadarze.
Zdecydowana większość tych przygód miała miejsce w 2011 roku, kiedy czasy były spokojniejsze, a ja trochę głupsza. Teraz z rozrzewnieniem wspominam tamten czas i chętnie bym to powtórzyła. Pytanie brzmi, czy będę jeszcze miała okazję i.. odwagę.
Wschód słońca widziany spod łódki |
Zagospodarowane wnętrze |
Okolica |
i zdjęcie na "dachu" :) |
Moją listę top10 stworzyłam biorąc pod uwagę miejsca, które najbardziej zapadły mi w pamięć, ale pozycji mogłoby tu być znacznie więcej. Kiedyś pisałam już o najgorszym noclegu pod ławkami altanki w Albanii i o nocy spędzonej przy fontannie w Barcelonie przed autostopowym Sylwestrem. Wiecie też już zapewne, że w Wiedniu naszym miejscem noclegowym stała się łazienka na stacji metra. Nigdy nie wspominałam jednak o plaży w Splicie, na której jakiś szczur budził nas w nocy pałaszując nasze chipsy i próbując dobrać się do chleba. Na barcelońskich wzgórzach sen przerwały mi dziki chodzące koło namiotu, a w Polsce już dwa razy obudził mnie borsuk. W Monaco byliśmy tak zmęczeni, że zasnęliśmy pod czyimś domem, za raz obok ogrodzenia, które dzieliło nas od chodnika. Zdarzyło mi się też spać w pontonie na plaży, na placu zabaw, a nawet na Morskich Organach w Zadarze.
W drodze desperacji, kiedyś z koleżanką noc spędziłyśmy właśnie na tych grających schodach |
Okolice Zagrzebia, wrzesień 2011 r. |
Zdecydowana większość tych przygód miała miejsce w 2011 roku, kiedy czasy były spokojniejsze, a ja trochę głupsza. Teraz z rozrzewnieniem wspominam tamten czas i chętnie bym to powtórzyła. Pytanie brzmi, czy będę jeszcze miała okazję i.. odwagę.
W następnym wpisie opowiem o miejscu w Polsce! |
Myślę, że nie... Ten czas już minął i dlatego jest piękniejszy dla Ciebie... Moim zdaniem to nie same miejsca jak i widoki po przebudzeniu w tych miejscach ale głównie towarzystwo ludzi w tych chwilach spowodowały że były one takie piękne... Jedynym sposobem by ten czas mógł wrócić jest utrzymanie kontaktu z tymi ludźmi... Wspomniana 'Dominika' i 'Kompan' itd, to w Was żyją te chwile... Mam już swoje lata, zjeździlem większość naszego globu... Taka mała rada od starszego czlowieka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę szczęśliwego życia