czwartek, 16 czerwca 2016

Lanzarote: 7. Jameos del Agua i Jardin de Cactus


      Miałam jakieś takie przeczucie, że dzisiaj się nie uda.. że w tym miejscu to nie przejdzie.. na domiar złego wydawało mi się, że nie będzie warto płacić 9€ za wstęp. Niestety wszystkie moje obawy się spełniły.


⇽Poprzedni wpis

Kiedy byłam w Cueva de los Verdes, podeszłam do okienka przy Jameos i spytałam, czy byłaby możliwość zniżki, bo pracuję w Arrecife. Pan odpowiedział tylko, że nie ma zniżek, więc odeszłam, bo do autobusu nie zostało już zbyt wiele czasu.. Chyba dlatego miałam podejrzenia, że i tym razem historia się powtórzy.




O 10:40 wysiadłam w Punta Mujeres, by po 40 minutach dotrzeć do Jameos. Jeśli nie ma się samochodu na Lanzarote, dotarcie w niektóre miejsca może być kłopotliwe. Na szczęście lubię chodzić, więc 4 km w jedną stronę z przystanku autobusowego nie stanowiły dla mnie wyzwania. Co więcej, postanowiłam tego samego dnia pójść jeszcze do Jardin de Cactus, czyli kolejne 12 km..

Przed wejściem do Jameos zastałam kolejkę. Po 15 minutach rozmawiałam już z bileterem. Niestety moje podejrzenia się sprawdziły – koleś nie chciał przymknąć oka na mój brak hiszpańskiego dowodu osobistego, więc z bólem serca dałam mu 9€. Była to stanowczo zbyt wysoka cena jak na to, co zastałam w środku.








Na początku przechodzi się przez wielki tunel, pod którym w krystalicznie czystym jeziorze można dojrzeć malutkie, białe kraby, które są tutejszym gatunkiem endemicznym. Potem spotykamy turystów robiących sobie zdjęcia przy wielkiej lagunie, która aż się prosi, żeby do niej wskoczyć.. co oczywiście jest niedozwolone.









Audytorium autorstwa Cesara Manrique



Dalej, na górze wchodzimy do muzeum „Casa de los volcanes” jednocześnie przenosząc się w czasie. Budynek powstał w 1987 r. i wydaje się, jakby od tamtej pory czas stanął w miejscu, a w zasadzie jakby od tamtej pory nikt nie odnawiał tutejszej ekspozycji. Na ścianach zobaczyć można wypłowiałe, stare zdjęcia i interaktywne prezentacje nasuwające na myśl system BIOS.. Nie wiem, co twórcy chcą osiągnąć w ten sposób, ale ja byłam zawiedziona, bo za tę kasę chciałabym doświadczyć czegoś „łał”..









Wyszłam stamtąd około drugiej i wiedziałam, że będę się musiała śpieszyć, jeśli chcę wejść do ogrodu kaktusów i wrócić do Arrecife autobusem o siedemnastej. Droga zajęła mi 2,5 godziny, z czego prawie połowa wiodła wzdłuż plaży.





Siłownia na środku chodnika.. między parkingiem a morzem lawy
Domek idealny


W Jardin de cactus bileterka zrozumiała moje położenie i dała mi bilet dla rezydentów za 1€ zamiast 4,5. Nie miałam wiele czasu by napawać się widokiem pustynnej roślinności, ale 20 min wystarczy by obejść wszystkie ścieżki, ponieważ ogród nie jest specjalnie duży.











Kolejny wpis będzie o najpiękniejszych plażach na Lanzarote ;)

1 komentarz:

  1. Solidne kaktus - cóż można powiedzieć. Ostatni jest moim faworytem! Pozdrawiam i czekam na relacje z dalszych podróży.

    OdpowiedzUsuń