sobota, 12 listopada 2016

Ukraina: 6. Przywitanie z Odessą


Pierwsze kroki w nowym mieście skierowaliśmy do sklepu. Wyposażeni w piwo i orzeszki o smaku bekonu, drugie kroki zwróciliśmy w stronę plaży. Tam, na jednym z leżaków, oglądaliśmy zapierający dech w piersiach wschód księżyca. Na brzegu było mnóstwo ludzi, dlatego kiedy zrobiło się późno, przenieśliśmy się nieco na prawo od centrum, by spać w namiocie na tarasie jednego z opuszczonych barów.

Poprzedni wpis

Krwisty księżyc

Noc minęła spokojnie i ciepło, a gdy tylko słońce wyjrzało zza horyzontu, wewnątrz naszego schronienia zapanowała temperatura nie do wytrzymania.


Pierwszy wschód słońca w Odessie



Pierwszy dzień postanowiliśmy spędzić w cieniu. W drodze na plażę zaczepił nas młody chłopak, który kierował się do części wybrzeża przeznaczonej dla golasów. Opowiadał, że noc spędził w lesie, a drogę z Kijowa do Odessy przebył autostopem. Zapytany o wrażenia z podróży odpowiedział, że szło mu średnio, bo czekał 1,5 godziny, ale udało mu się złapać bezpośredni transport, więc według nas poszło mu całkiem dobrze. Odprowadziliśmy nowego kolegę na kamienistą plażę bez skrawka cienia i cofnęliśmy się trochę, by położyć się pod drzewami.


Wybrzeże Morza Czarnego
Ledwie zdjęliśmy plecaki, podeszła do nas kobieta, by ostrzec nas przed spaniem w tym miejscu. Zwierzyła się, że poprzedniej nocy, gdy spała tam ze znajomymi, ktoś przeciął jeden z namiotów i zabrał cenne rzeczy. Zasugerowała także spanie na campingu na wzgórzu. Ludzie non stop prosili nas, żeby popilnować im rzeczy, gdy szli do wody. To w pewien sposób przekonało nas o tym, że miejsce nie jest zbyt bezpieczne. Dzień minął nam na spaniu w cieniu drzew i zrobieniu wreszcie grilla na naszej samoróbce, która z resztą spisała się znakomicie.




Mogliśmy też spróbować ukraińskiego przysmaku w postaci suszonej ryby, ponieważ dostaliśmy ją jako gratis do piwa. Mnie nie przypadła do gustu, ze względu na zbyt intensywny, rybny smak, ale Krzysiek zjadł co się dało.. czyli cieniutkie płaty z obu stron kręgosłupa. Jej słony smak ponoć dobrze komponował się z piwem.

Wieczorem przeszliśmy się po okolicy w poszukiwaniu lepszego miejsca na namiot, ale zrobiło się późno, a na plażach i w okolicy lasu, było wciąż mnóstwo ludzi. Postanowiliśmy skorzystać z campingu zaproponowanego przez poznaną rano Ukrainkę. Za równowartość 8 zł za osobę, mieliśmy dostęp do cienia, łazienki i lodówki (żeby móc zostawić tam swoje rzeczy).

Niedzielę poświęciliśmy w całości na zwiedzanie centrum miasta. Nie znaleźliśmy tam typowej starówki z ratuszem na rynku, ani zbyt wielu interesujących punktów, jednak z racji odległości dzielącej camping od centrum, nasza wyprawa potrwała cały dzień. Odessa jest trochę dziwna i nie każdemu przypadnie do gustu. O tym, czy wam się spodoba, będziecie mogli przekonać się już za tydzień.


CDN.

Niestety nie spróbowałam

W kolejnym wpisie opiszę zwiedzanie centrum i próby znalezienia w mieście czegoś ciekawego :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz