Kolejny dzień
postanowiliśmy spędzić w całości na campingu, a wieczorem poszukać miejsca na
nocleg na pobliskiej plaży. Do południa graliśmy w gry i bujaliśmy się na
hamaku, a potem zdecydowaliśmy zejść na campingową plażę, żeby zrobić grilla.
Woda wydawała się zbyt zimna, by do niej wchodzić.
Po pysznych kiełbaskach i
tostach popijanych piwem, rozleniwiona zażywałam okładu z rozgrzanych słońcem kamieni.
Następnie złożyliśmy namiot, spakowaliśmy toboły i ruszyliśmy w przeciwną stronę niż centrum. Na
dość długiej plaży, zobaczyliśmy kilka namiotów, więc poszliśmy w ich stronę.
Przebywający tam ludzie wyglądali jednak jak grupa znajomych, dlatego
zdecydowaliśmy, że tę noc spędzimy nieco dalej, obok innego samotnie rozbitego
namiotu, w którym spała jakaś para. Trochę obawiałam się, że imprezujący na
plaży ludzie mogą być niebezpieczni, ale na szczęście oprócz krótkiego pukania
w namiot w nocy, nic się nie stało.
Następnego ranka słońce
wygoniło mnie z namiotu już o ósmej, więc próbowałam dospać na plaży. Okazało
się to jednak niewykonalne. Jedzenie się kończyło, więc Krzysiek poszedł z
misją wymiany waluty i zrobienia zakupów. Ja czekałam przy naszym schronieniu i
próbowałam jakoś nie dostać udaru mózgu w palącym słońcu. Tego dnia po raz
pierwszy weszłam do wody i spędziłam tam sporo czasu. Z braku cienia, była to
jedyna możliwość ochłodzenia. Morze było pełne glonów i małych, niegroźnych
meduz.
Po powrocie Krzyśka,
przenieśliśmy namiot w jedyne wolne miejsce w cieniu, czyli obok obozujących
ludzi, którzy przyjęli nas bardzo serdecznie. Okazało się, że są tam dwie grupy
- jedna złożona z czterech osób i jedna
para. Wieczorem mieliśmy okazję zobaczyć, jak smażą złowione chwilę wcześniej,
malutkie krewetki. Stwierdzili, że przydałoby się do nich browar, więc
poszliśmy razem do wielkiej galerii, by skorzystać z promocji – 1,5 l piwa za
3 zł. Szczęście nam nie dopisało, bo oferta się skończyła, ale za to
przeszliśmy się jednym z ładniejszych deptaków miasta.
Oprócz masy sklepów,
klubów i barów, mogliśmy zobaczyć tańczące fontanny i kolorowy, parasolkowy
baldachim. Para, z którą spacerowaliśmy, pokazała nam restaurację, w której
chłopak czasem dorabiał grając na gitarze. Za raz po wyjściu
ze sklepu, naprzeciwko komisariatu policji wypili jedno z piw. Kiedy chcieliśmy ich naśladować,
ostrzegli, że jeśli nie zrobimy tego wystarczająco szybko, trunek może zostać
wylany przez funkcjonariuszy. Wróciliśmy więc do obozowiska i poszliśmy spać.
CDN.
Hej ;) możesz powiedzieć dokładnie w jakiej lokalizacji jest camping, w którym spaliście?
OdpowiedzUsuńCześć, próbowałam znaleźć na mapach google, ale niestety nie jestem w stanie sobie przypomnieć gdzie to było dokładnie :<
OdpowiedzUsuń