środa, 25 października 2017

Najciekawsze noclegi cz.I



            W czasie podróży autostopowych noc może zastać podróżnika właściwie wszędzie. Jeśli ma się więcej szczęścia niż rozumu, tak jak ja, to można trafić na takie interesujące miejsca jak jaskinia na plaży, pole kukurydzy, opuszczony dom, albo jakiś dach. Czasem bywa tak, że człowiek nie do końca świadomie decyduje się spać w miejscu, z którego mogliby go później wynieść nogami do przodu, ale jeśli sytuacja kończy się dobrze, wtedy jest przynajmniej o czym opowiadać.


⇽Poprzedni wpis

Oto pierwsza część mojego subiektywnego rankingu dziesięciu najciekawszych miejsc noclegowych.


10. Akwedukt

Wrzesień 2011, Chorwacja

     Wracaliśmy z wycieczki po Chorwacji. Gdzieś na wylotówce ze Splitu zastała nas noc, więc rozglądaliśmy się za skrawkiem trawy do spania. Jedynym sensownym miejscem wydawał się być pewien mały sad. Ulokowaliśmy się na jego skraju, a rano okazało się, że właśnie w tym miejscu zaczyna się starożytna konstrukcja, która niegdyś służyła do irygacji.



zarośnięty akwedukt


Może nie bardzo to widać, ale 20 cm od naszych stóp kończy się mur i zaczyna kilkumetrowa przepaść

9. Pole kukurydzy pod Como

Sierpień 2011, Włochy

     Byliśmy w drodze powrotnej z Eurotripu obejmującego Francję, Monako, Włochy, Szwajcarię i Liechtenstein. W pobliżu jeziora Como, leżącego we Włoszech, tuż przy granicy ze Szwajcarią, moja koleżanka mogła wreszcie spełnić swoje oryginalne marzenie i nocować w kukurydzy. Dzięki temu ja również mogę pochwalić się spędzeniem nocy w tak niecodziennym miejscu.





8. Lasek Buloński w Paryżu

Sierpień 2011, Francja

    Na początku wspomnianej wyżej wyprawy po Europie, udaliśmy się do Paryża. Nigdzie nie szukaliśmy noclegów z wyprzedzeniem, więc i w stolicy Francji zdaliśmy się na los. Uznaliśmy, że w tak dużym mieście na pewno znajdzie się kawałek parku, w którym będziemy mogli się zaszyć. Nie przypuszczaliśmy nawet, że w przypadku Lasku Bulońskiego, nasza przygoda mogłaby skończyć się tragicznie.

Już wiele razy nocowaliśmy we wszelkiego rodzaju parkach, czy to w Berlinie, czy Amsterdamie, jednak Paryż zaskoczył nas intensywnością życia nocnego w takim miejscu. Już przy wejściu kręciło się kilka prostytutek i dilerów. Po alejkach też przechadzało się kilka osób, w większości o czarnej skórze. Mimo przerażenia, wchodziliśmy dalej w paszczę lwa. Postanowiliśmy, że jak najszybciej wejdziemy gdzieś w chaszcze tak, żeby nikt tego nie zauważył i cicho rozłożymy legowiska. Co chwilę zamieraliśmy w bezruchu nasłuchując, czy nikt za nami nie idzie. W ciemności wydawało nam się, że widzimy jakieś sylwetki, ale pocieszaliśmy się nawzajem, że to tylko wyobraźnia sobie z nas drwi. Dla komfortu psychicznego schowaliśmy pod poduszkami po małym nożyku i zasnęliśmy.

Rano, trochę zdziwieni, że jeszcze żyjemy, rozejrzeliśmy się dookoła i w krzakach zauważyłam konstrukcję z gałęzi, liści i pokrzywionego namiotu, w której prawdopodobnie mieszkał jakiś bezdomny, ale co do jego obecności nie mogliśmy mieć pewności. Kiedy opowiadaliśmy o tym później napotkanym osobom, które znają Paryż, stukały się w głowę i zastanawiały jak można być tak nierozważnym. Mówiły też, że mieliśmy dużo szczęścia, że nic nam się nie stało.






7. Dach wieżowca w Splicie

Wrzesień 2011, Chorwacja

     Błądziliśmy jakiś czas po mieście szukając dogodnego miejsca na przetrwanie nocy. Wtedy Dominika zobaczyła wysokie na ponad 10 pięter bloki i stwierdziła, że właśnie tam będziemy spać. Najpierw sama sprawdziła, czy drzwi na dach są otwarte i już po chwili podjarani mogliśmy wszyscy wjechać windą na samą górę. Tam znaleźliśmy urocze patio, z którego zapewne korzystali mieszkańcy bloku robiąc tam np. grilla. W każdym razie miejsce wyglądało, jakby było do tego stworzone. Zrobiliśmy tam sobie małą imprezkę, która oczywiście nie spodobała się sąsiadom, więc przeszliśmy przez niewielki murek, zeszliśmy nieco niżej i spędziliśmy noc na dachu.. już w zupełnej ciszy :)

A rano obudziły mnie takie widoki..





Tu zrobiliśmy sobie imprezkę

6. Opuszczony dom na plaży w Nordwik am see

Lipiec 2011, Holandia

     Holandia kojarzy mi się z deszczem. Pojechaliśmy tam poszukać sezonowej pracy, co okazało się niełatwe, bo plantatorzy tulipanów woleli zatrudniać Polaków z pomocą pośredników. Przez kilka dni męczyliśmy się w deszczu nocując pod namiotem na plaży i w jakimś małym lasku. Wewnątrz zrobiło się już na tyle mokro, że musieliśmy się gdzieś wysuszyć.

Z pomocą przyszedł nam niedokończony, opustoszały dom przy plaży. Weszliśmy do niego i przy kominku wędziliśmy swoje rzeczy w oczekiwaniu na rozpogodzenie. Była nas piątka i kiedy następnego dnia wyszło słońce, nasza decyzja mogła być tylko jedna. Postanowiliśmy opuścić ten nieprzyjazny klimat. Dwóch panów udało się z powrotem do Polski, natomiast Dominika, Konrad i ja ruszyliśmy na południe, by w chorwackim słońcu wysuszyć swoje rzeczy jak należy.

Niestety od wilgoci zepsuł się jedyny aparat jaki wtedy mieliśmy.



CDN.

Split nocą




W kolejnym poście zaśniemy m. in. na ławce, pod łódką i w parkingowej łazience! :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz