środa, 8 marca 2017

Europa Zachodnia: 4. Montauban


          Śmiem twierdzić, że autostop we Francji jest łatwiejszy niż w Polsce. Nawet kiedy jeździłam po tym kraju w trójkę, pięć lat temu, to znajdywaliśmy transport bardzo szybko. Jedynie przy wyjeżdżaniu z Paryża mieliśmy spory problem i czekaliśmy tam ponad trzy godziny. Tym razem z Krzysiem szło jak po maśle i na wylotówce z Colmar też nie musieliśmy długo stać w deszczu i machać kciukiem.


⇽Poprzedni wpis

Po kilku minutach zatrzymał się biały van. Jego kierowca wysiadł, by otworzyć pakę i pomóc nam włożyć tam plecaki. Wewnątrz widać było krzesło biurowe, fragmenty jakichś mebli i wielką roślinę w doniczce.



Na szczęście nasz wybawiciel znał angielski, więc mogliśmy rozmawiać z nim na różne tematy, a czasu mieliśmy bardzo dużo, ponieważ zaproponował nam, że możemy z nim jechać całą trasę, czyli aż pod Tuluzę. Opowiadał o swojej pracy, o tym, że właśnie przeprowadza się ze Strasburga do Montauban, że czeka na niego żona, że ma tam jeszcze wynajęte przez swoją firmę drugie mieszkanie i jeśli chcemy, możemy tam nocować.. na co z ochotę przystaliśmy.



Do celu dotarliśmy wieczorem i po zaniesieniu rzeczy do domu gospodarza, mieliśmy jeszcze czas, by przejść się po miasteczku. Jego architektura była zupełnie odmienna od alzackiej, jednak nie ustępowała jej pod względem uroku i piękna. Cechą wspólną obu regionów była masa kwiatów, które można było podziwiać na każdym rogu.





Przemiła żona gospodarza przygotowała dla nas kolację i pościeliła nam łóżko w pokoju jej syna, który przebywał w tym czasie za granicą. Widocznie zaufali nam na tyle, by dzielić z nami dom i nie wspomnieli już nic o drugim mieszkaniu. Późnym wieczorem pomogliśmy jeszcze gospodarzowi przenieść kilka rzeczy z samochodu do mieszkania i obiecaliśmy, że następnego dnia weźmiemy resztę.



Fotogeniczne schody prowadzące do mieszkania naszego gospodarza



Rano wspólnie zjedliśmy śniadanie przygotowane przez gościnną gospodynię, umówiliśmy się, że przyjdziemy o pierwszej, by pomóc w przenoszeniu mebli, a potem poszliśmy podziwiać miasteczko w dziennym świetle. Ruszyliśmy w stronę rzeki, by znaleźć ogród miejski, obok którego przejeżdżaliśmy poprzedniego dnia, jednak po godzinie bezowocnego spaceru zrezygnowaliśmy i wróciliśmy do centrum.





Ozdoby wywieszone z okazji Tour de France, którego 6. etap kończył się właśnie w Montauban
Ryneczek miasteczka był zbudowany w niespotykany sposób – a przynajmniej dla mnie stanowił nowość – był bowiem otoczony łukami, co w połączeniu z kolorowymi kwiatami i stoliczkami restauracji tworzyło romantyczny nastrój. Upał i ciepłe barwy ceglanych kamieniczek przypominały nam o tym, że jesteśmy już niedaleko Hiszpanii. Nie była ona jednak naszym następnym celem.





Ruszamy w dalszą podróż ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz