środa, 2 sierpnia 2017

Holandia i Chorwacja: 2. Spacer po Amsterdamie


28. lipca 2011

      Piszę ze swojego łóżka. 20 dni minęło, jak miesiąc.. Niewielka niby różnica, ale czuję, że to był czas wykorzystany do granic pozytywnie. Ponad tydzień w Noordwijk to zbyt dużo, ale czekaliśmy, aż Marcin podda się z szukaniem pracy. My (przynajmniej ja i Kacper) poddaliśmy się od razu, ale Marcin i Marek byli zdeterminowani i szukali. Dominikę w sumie łatwo było namówić na którąkolwiek opcję. Odechciało jej się pracować, jak się nasłuchała o gorącej Chorwacji. To był pomysł Kacpra.



Ja bym na taki szalony plan chyba nie wpadła sama - żeby z Holandii ruszyć na Chorwację, co zająć nam miało około 3 dni. Pewnie w takich okolicznościach, jakie nas spotkały, pojechałabym jeszcze do Belgii, a potem do domu i od 18 lipca do Woodstocku marzła w zimnej Polsce.

Stało się jednak inaczej. W Holandii było zimno i deszczowo, tak jak jest w Polsce w momencie, kiedy to piszę (i podobno było tak przez całą naszą nieobecność), czyli od 14 do 18 stopni, deszcz, no i mocny wiatr. Pogoda za oknem, kojarzy mi się z Holandią.. dzisiaj jest chyba nawet chłodniej niż tam.. i tak szaro.. straszne, jeżeli bym tu miała siedzieć cały lipiec. Całe szczęście, że była ta Chorwacja.
Ale po kolei..

9. lipca byliśmy w Amsterdamie. Kacper po wyjściu z Coffee shopu chciał, żeby mu coś opowiadać, ale każdy jakoś tak zatopił się we własnych myślach. On też i zamiast nas prowadzić do napisu „I amsterdam”, na który napaliła się Dominika, poszedł tam, gdzie go nogi poniosły - z dala od ludzi, w jakieś zadupia. 

W coffee shopie

Próbował nam wmówić, że to zwiedzanie jest przecież, ale my mu nie darowałyśmy. Po próbie wejścia na dach jakiegoś muzeum, skąd byłby przepiękny widok na zachód Słońca, Marcin z Markiem zwątpili i wrócili do obozowiska.

Po odnalezieniu napisu, około 2:00 w nocy i pobujaniu się na zajebistej huśtawce, wróciliśmy szczęśliwi, że nie będziemy musieli rozkładać namiotu, ale niestety się myliliśmy. Okazało się, że chłopcy nie znaleźli namiotu, który zostawiliśmy w krzakach poprzedniego dnia i rozłożyli sobie mniejszy, w zupełnie innym miejscu. No cóż, jakoś musieliśmy sobie dać z tym radę w totalnych ciemnościach..


CDN. 


Była to kolejna część historii o podróży do Holandii i Chorwacji w lipcu 2011 r. zaczerpnięta z mojego autostopowego pamiętnika.




W następnym wpisie będzie o szukaniu pracy w Holandii.. ale nie takiej pracy :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz